Rok pod znakiem braku czasu – Alfred Berger

Największy prezent otrzymaliśmy już przed rozpoczęciem sezonu lotowego, a mianowicie 25 marca, kiedy to urodziła sie nasza córeczka Nathalie. Mała całkowicie zmieniła przebieg naszego dnia i wszystko inne straciło swoje znaczenie. Wszystkie moje sprawy związane z gołębiami odstawiłem na dalszy plan, bo córeczka urodziła się w okresie przygotowań do sezonu lotowego. Oczywiście trochę czasu wygospodarowałem dla moich skrzydlatych przyjaciół, ale nie było go za wiele. Wprawdzie udało mi się w terminie przeprowadzić szczepienia i badania, ale nie przeprowadziłem żadnej terapii, bo gołębie wyglądały całkiem dobrze”. Takim wstępem przywitał nas Alfred Berger podczas naszej wizyty. Mimo że badania wykazały lekką infekcję wywołaną przez kokcydia, Alfred nie rozpoczął od razu leczenia. Dopiero gdy w tygodniu przed drugim lotem konkursowym jego drużyna lotowa straciła wszelką ochotę na trening, podawał po drugim i trzecim locie przez dwa dni Baycox oraz wypalił gołębniki.

Pojawiła się też choroba młodych

Młode gołębie zajmują cały gołębnik ogrodowy, w którym kiedyś mieszkały gołębie rasowe. Gołębnik jest z przodu na całej frontowej ścianie otwarty i opatrzony dwoma wolierami marki Habru, które nie są zaciemniane. Całą hodowlę i opiekę nad gołębiami można byłoby określić jednym słowem: laissez-faire (leseferyzm). „Rano wypuszczałem młode przed wyjściem do pracy, a wołałem z powrotem w czasie przerwy obiadowej albo dopiero wieczorem. Przez cały ten czas siedziały sobie na dachu lub w ogrodzie. Zadziwiające jest to, że nie straciłem ani jednego gołębia na rzecz drapieżników. Młode sprawiały naprawdę dobre wrażenie, chociaż wiele nie latały. Świadomie zrezygnowałem z podawania suplementów diety, dodawałem tylko do wody Avidress. To był dla mnie taki pośredni test sprawdzający skuteczność produktów mających wzmocnić odporność. Często słyszy się, że można się obejść bez wszelkich produktów uzupełniających, dlatego sam chciałem to sprawdzić prawie na własnej skórze.”

Gdy zbliżał się sezon lotowy młodych mieszanka dla gołębi składała się w 2/3 z Mifuma Fitness i 1/3 Mifuma Powermix. Młode gołębie trenowały przy wydatnej pomocy chorągiewki i bardzo szybko zaczęły codziennie oddalać się od gołębnika na długi czas. Przed pierwszymi wspólnymi lotami treningowymi były sześć razy na prywatnym treningu na dystansie 13-20 km i raz na 28 km. Do wody pitnej dostawały Avitestin i Entrobac dopiero od pierwszego lotu wstępnego. Cztery dni po drugim locie wstępnym, 22 lipca, pojawił się na jednym z siodełek pierwszy zielonkawy kał i wymiociny. Jeden z młodych gołębi po swobodnym treningu przy gołębniku nie wleciał do środka jak zwykle szybko i sprawnie z innymi młodymi. Na nieszczęście Alfred musiał niestety nazajutrz wyjechać na dwa dni, a po powrocie czekała na niego już prawdziwa katastrofa: biegunka i dużo wymiotujących gołębi z brakiem apetytu, siedzących apatycznie z nastroszonymi piórami. Niektóre były już w takim stanie, że nie można im było pomóc. „W całym moim hodowlanym życiu nie przeżyłem tak gwałtownego przebiegu choroby młodych.” Pierwsza reakcja: przez pięć dni Ridzol i AmoxyClav (amoksycyklina i kwas klawulanowy), a potem trzy dni kolistyna. Równolegle z tym Winput, Immunbooster, Moorgold i Entrobac. „Bardzo źle przyjęły Winput, pewnie dlatego, że nie podawałem go po odstawieniu i nie były do niego przyzwyczajone” – przyznaje Alfred. Po tygodniu najgorsze minęło. Większość zwierząt nie wykazywało już objawów chorobowych, ale nie odzyskały jeszcze całkowicie apetytu. Dlatego nie wywożono ich na trening, trenowały tylko przy gołębniku, aby pokonać całkowicie chorobę młodych. W ciągu tygodnia ich sprawność lotowa bardzo się poprawiła, wrócił apetyt, tak że 86 gołębi po treningu przy gołębniku wleciało do środka zaledwie w ciągu 30 sekund.